Jeżeli Donnę uśmiercili, to jest to najgorsze co mogli zrobić i pewnie ta część nie odniesie tak wielkiego sukcesu jak ta pierwsza
Czytałam ostatnio na stronie: https://www.express.co.uk/entertainment/films/933141/Mamma-Mia-2-Meryl-Streep-Do nna-dead-Here-We-Go-Again
Wywiad w którym właśnia Amanda Seyfried wypowiedziała się, że Donna nie będzie martwa tylko po prostu nie pojawi się w scenach retrospekcji - dlatego, że ta część skupia się na życiu młodej Donny, którą będzie grała Lily James. A nawet podkreśliła, że Meryl Streep to w dużej mierze część tego filmu.
Martwa,nawet jedną piosenkę spiewa jako duch. I nie całość na życiu młodej Donny ,tylko to są wspominki o Donnie a żal po niej, i wdzięczność dla niej są fabułą filmu.
Alston_Alston co ty piszesz ? Jaka za stara ??????
Meryl nigdy nie gra w Sequelach!
Dla tego filmu i tak zrobiła ogromny wyjątek i zagrała kilka scen.
Uśmiercili, potwierdzone info. Meryl w całym filmie jest tylko przez kilka minut.
zgadza się. usmiercili. już w pierwszych kadrach filmu jest wyraźny przekaz. i cała fabuła na tym się opiera. To nie opowieść o wcześniejszych latach a wspominki o Donnie.Poza tym ,wystepuje...jako duch ( spiewa piosenkę razem z Sophi ,córka jej nie widzi,tylko wyczuwa jej obecność) i w finałowej piosence ,którą śpiewają wszyscy,obsada z pierwszej części i drugiej.
Niestety nie brednie :( od początku wiadomo, że Donna nie żyje. Skay powiedział wyraźnie, zmarła rok temu. A i scena z duchem jest prawdziwa.
Kiedy tak powiedział? Poza tym w kilku zwiastunach jest scena może nie scena ale kilka sekund kiedy widać jak Donna tańczy z Samem... To co tańczył z duchem?
Kiedy rozmawiał z Sophie przez telefon na początku filmu. Scena gdzie Sam tańczy z Donną jest na koniec i pojawia się tam cała obsada dwóch części. Radzę nie opierać swojej wiedzy na zwiastunie tylko obejrzeć film. Wszystko się wyjaśni :)
Premiera w kinach od 27.07, aczkolwiek można pytać o przedpremierowe seanse. Sobota/niedziela (21-22.07) należały do weekendu, w którym m.in. Mamma Mia była wyświetlana przedpremierowo :)
Też tak uważam. Idę w najbliższą niedzielę do Oh-Kina z nadzieję, że nie będzie wielkich tłoków. Chociaż może być różnie.
A mnie mimo wszystko bardzo się podobało. Tylko z jakiej przyczyny Dona umarła? Bo na pewno nie ze starości skoro nawet jej maka żyje. Dodatkowo wiem z jakiegoś wywiadu, że akcja rozgrywa się po 5 latach.
Więc co? Sam miał ją tylko na 4 lata?
Wrocilam z kina. Nie jest powiedziane jak umarla, wiadomo tylko, ze nie zyje od roku. Caly film ja wspominaja, Meryl Streep pojawia sie tylko w scenie chrztu dziecka Sophie (jakby jako duch) i na koncu, gdy wszyscy aktorzy tancza do Supertruper (poza fabula; to zwykly taniec).
No przecież jasno jest przekazane w filmie, nawet pare razy dosłownie było powiedziane przez Sophie - "Moja mama ODESZŁA rok temu"... no to nad czym tu się zastanawiać... jasne że nie żyję, ogólnie to kfilm przepiękny
Dokladnie. Porażka. Budowanie nijakiej fabuly na smierci glownej bohaterki - najgorszy możliwy scenariusz. Zadna to komedia. Plus wiele niescislosci z 1 częścia.
Chociaż sam motyw śmierci Donny mi się spodobał, uwazam, że to bardzo odważna decyzja - to faktycznie ogólnie film strasznie słaby. Zapraszam do swojej recenzji ^^ https://www.youtube.com/watch?v=TFRkv3F2a-I
Boże ludzie, jak ja nie raz patrze i widzę takich "znawców" jak wy to mnie krew zalewa... jak ten film możn a nazwać słabym ? Ten film to arcydzieło pod każdym względem... muzyka cudowna, lepsza niż w 1 czesci i treść oraz fabuła filmu wspaniała i wciągająca, autentycznie byłem trzeczi raz w kinie i pójdę może jeszcze raz... film jednym słowem ŚWIETNY ! A dla was nie wiem... może TOMEK i PRZYJACIELE bedzie dobrym filmem... mozecie pooglądać ... pozdrawiam! :)
Nie Sławek, nie jest tak jak mówisz. Muzyka cudowna, to prawda. Rzeczywiście choreografia i aranżacja utworów, notabene tych mniej popularnych, co akurat jest plusem, świetna. Lepsze niż w 1, to też prawda. Ale fabuły ten film nie ma żadnej, dialogi słabe, brakowało humoru i zwrotów akcji z pierwszej części. Niby parę razy się zaśmiałam, ale to jednak nie to samo.
Ty chyba nie ogladales pierwzoru... Takie pianie z zachwytu nad ta czescia, to jak mowienie, ze jakakolwiek druga czesc animacji Disneya na kasety video, to to samo co wersja kinowa.
To jest cien jedynki. Tam byla radosc zycia, lekkosc, humor i cieplo wylewajace sie z ekranu. tutaj to smety i powsadzane piosenki jak przecinki. Zero tamtego zaskoczenia, ozywienia i udanych aranzacji ze skromna, niewymagajaca choreografia.
Ta czesc to droga przez meke, obraz depresji, z glowna moda bohaterka dajaca de za nic i smiejaca sie jak szkapa...
A dla ciebie najlepszym filmem jest La La Land, a nie prawdziwe musicale z klasa. Nie wiem ile miales lat jak zrobiono pierwsza czesc, ale moze za malo by docenic tamta udana probe siegniecia do klasyki filmu z piosenkami i FABULA. Ja mam porownanie z latami 70, 2008 i teraz. I to teraz jest bardzo slabe.
A co ci sie w tym pomysle podobalo niby? Nie ma to jak zrobic depresyjny film zamiast ciepla, lekka muzyczna komedie o milosci, wspolnym starzeniu sie, nowym pokoleniu, wspomnieniach i radosci z zycia. Ta, dowalmy z ekranu, za dobrze nam w zyciu, podolujmy sie, ze Dona przezyla 5 lat, a jej ukochany mruczy zalosnie pod nosem, ze odeszla...
Uważam, że był dosyć odważny -mieli możliwość wyciśnięcia piątych soków z obecności MEryl, a jednak wykorzystali ją do.... w sumie epizodu. :D No chyba, że Streep po prostu nie mogła zagrać więcej niż zagrała, bo miała inne zobowiązania czy coś w tym stylu.
Streep nie mogła zagrać więcej bo zwyczajnie na więcej by się nie zgodziła. Od lat wiadomo, że ona nigdy nie robi sequeli. Tylko i wyłącznie dla MM2 zrobiła wyjątek, niemniej zastrzegła sobie że nie wystąpi w filmie w takim wymiarze jak przy części 1. Stąd tylko tyle jej na ekranie. Poza tym, MM2 to było show Lily James i Streep nie chciała jej przyćmić swoją obecnością o czym sama wspominała.
o to, to. Depresji mozna dostac. Zamiast podniesienia na duchu i lekarstwa na dusze jak z pierwsza czescia, pokazywanie, ze kazdemu zycie musi dopieprzyc nawet w bajce i ze wszystko jest do de. Ale kasa musi sie zgadzac, zamiast nie robic drugiej czesci jezeli nie mialo sie pomyslu i wszystkich aktorow, to nie, trzeba bylo robic jakies ponure smety na modle kra kra land.
Ta część ma wzruszać! Od początku do końca nam to reżyser chce przekazać. Są sceny wzruszenia i smutku. To na pewno lepsze niż motyw w La la land...
Nie mowie o motywach, tylko o tym, ze i jedno i drugie jest ponure i nie zacheca do ogladania. Wzruszac? No to mamy inne definicje wzruszania sie, ja wole wzruszac sie na scenach szczescia, a nie skrajnego dolu. Filmy o zdychajacym szczzeniaczku mozna sobie serwowac raz na pare lat, a nie kiedy chce sie ogladac emocjonalna kontynuacje musicalu sprzed 10 lat, a dostaje sie wersja jak palka w glowe.
Ale o jakim dychającym szczeniaku piszesz? Przecież historia opowiada o wspomnieniach Donny i nie ma w nich nic ponurego-prócz oczywiście wiadomej pomyłki miłosnej Donny i Sama. Cała reszta to szczęście z narodzin Sofie, która sama miała stać się matką. Ona ją wspomina jako dobrą mamę, mimo cierpienia jakiego zaznała. Ja tu nie widzę, żadnej ponurej historii tylko ciepłe wspomnienia. Najwidoczniej wolisz jakieś wzruszające zakończenie typu "La la land", gdzie bohaterzy wielce się "kochają" na zawsze, ale idą w objęcia kogoś innego.
Dla mnie w "Mamma Mii 2" ma zakończenie wzruszające, bo pokazuje prawdziwą miłość córka-mama. Jeżeli dla ciebie ponure jest śpiewanie piosenki "My love, my live" to ja nie wiem, czego ty oczekujesz.
Problemem drugiej części jest to, że ona właśnie nie wzrusza. Jasne, moment w którym na scenę wchodzi Streep chwyta za serducho ale z perspektywy całości filmu, który trwa bite dwie godziny to tylko kropla w morzu. Największym problemem MM2 jest niestety niewielki brak uczuć i wrażeń. Film zawodzi zarówno na płaszczyźnie sentymentalizmu jak i poczucia zabawy, lekkości, komicznego przekoloryzowania typowego dla części pierwszej. Partie przeznaczone przeszłości Donny zupełnie nie bawią, nie cieszą, nie angażują, zaś teraźniejszość która dała nam namiastkę prawdziwego MM jest za krótka by kupić widza. Tak naprawdę, do połowy filmu czyli do momentu kawałka "Angel Eyes" duetu Rosie-Tanya, film jest bez duszy i charakteru.
A mnie właśnie ta część wzruszyła... Najwidoczniej jesteś jedną z tych osób, które potrzebują mocnych wrażeń. Ewentualnie masz inny gust.
Nie, tutaj po prostu zawiódł i scenariusz i reżyseria. Z jednej strony chcieli zagrać na pseudosentymentalizmie opartym na śmierci Donny, a z drugiej strony podjęto próby dodania sztampowego pseudoromantyzmu, który w sposób nieumiejętny próbował przywrócić klimat i żywotność części pierwszej. Niestety, i w jednej i drugiej kwestii film poległ z kretesem.
Film jest lepszy niż pierwsza część. Jeżeli chodzi o sens i kinomatografie to ten film pobił pierwszą część. Jeden krytyk filmowy dobrze powiedział że Streep jest super aktorka ale im mniej jest w Mamma Mia tym film jest lepszy
Film jest bardzo słaby, powtarzające się piosenki, mało śmieszne I drętwe dialogi, naciągany wątek z Cher ?? To nie pojawiła się nigdy wcześniej a teraz jest ten dobry moment? A była na pogrzebie córki?
Stanowcze NIE dla tego filmu, niestety :(
Nie mówiąc już o tym, że matka Donny nie żyła I wygnała córkę nie dlatego, że była zajęta swoją karierą a dlatego, że zaszła w ciążę.
Dokladnie, kolejna NIEZASLEPIONA osoba. Ja nie wiem, ci co tak rozplywaja sie nad ta czescia, czy wam ktos za to placi, czy slepi jestescie? Naprawde nie widzicie roznicy miedzy oboma filmaim? Nie widzicie jak sobie olalai to co zostalo tam powiedziane i jak nie ma w tej czesci tej zabawy, prostoty i radosci?
Oczekiwalam pokazania jak Dona sie zakochowala, zauroczyla tymi trzema chlopakami, z jej pamietnika wynikalo, ze z kazdym spedzila naprawde spory kawalek czasu i romantycznie. A tutaj pokazuja, ze babka dawala tylka - tak, nie owijajmy w bawelne - za dzien dobry. Nawet jak na lata 50 czy 70, to duza przesada.
W ciagu 24 godzin przespala sie ot tak z trzema zupelnie nieznanymi sobie facetami...
W dodatku ci mlodzi aktorzy brzydcy jak noc. Jak juz nie grzeszyli uroda, to trzeba bylo dobrac takich co by powalali glosem... Film, ktory powstal niepotrzebnie, bo ktos byl lasy na kase, a widzowie zostali wychedorzeni i tyle.
Naprawde mozna to bylo zrobic delikatniej, subtelniej i radosniej. Wybrac kilka piosenek, zbudowac wokol tego klimat i inscenizacje, a nie takie odbebnianie sobie pod nosem albo z jakas bezsesnowna choregrafia jak poprawnie polityczna kaleka krecaca piruety na wozku. Zreszta pewnie nawet nie jest kaleka, no, ale pewnie kazdy wizkowy bez nig jest super zreczny i taneczny.
Mozna bylo zrobic film o doroslej corce-wnuczce Dony, o tym jak wszyscy sie pieknie starzeja, jak Dona godzi sie z matka, a babka godzi sie z nia i wnuczetami. Mozna bylo pokazac troche tej szalonej kariery trzech przyjaciolek... Naprawde nie mozna bylo poprosic glownej obsady by wykonala ze dwie porzadne wokale? A jak nie chcieli, to wypad, nie robic tego filmu. I jak nie Streep to inne aktorki w zblioznym wieku, te ktore od lat powtarzaja, ze Streep dostaje wszystkie role, a o nich sie zaina, bo ona jest robiona na supergwiazde.
Postawienie na przeszłość Donny to największy błąd jakiego dokonano na MM2. Młoda obsada, poza Lily James, nie dźwignęła ciężaru ustanowionego przez starą gwardie. Davis oraz Wynn całkowicie brakuje werwy i komicznego podejścia, którymi ujmowały w części pierwszej Baranski oraz Walters. Męska część to już w ogóle totalna kaplica, z prawdopodobnie najgorszym Hugh Skinnerem który wokalnie zmasakrował "Waterloo". Tego zwyczajnie nie dało się słuchać. Tak po prawdzie, lekko obronną ręką wyszedł Josh Dylan w roli Billa, ale to tylko odrobinę.
Scenariuszowo nie ma co zbytnio komentować. Retrospekcje są mdłe, nudne, nieciekawe, pozbawione jakiegokolwiek romantyzmu, zabawy, lekkości. Ponieważ zajęły lwią część pierwszej połowy filmu, MM2 przez prawie godzinę było całkowicie nieznośne.
Prawdziwe Mamma Mia poczułem dopiero z chwila, kiedy na ekrany z większym udziałem weszły Rosie i Tanya w kawałku "Angel Eyes". To był moment kiedy faktycznie przywrócili ten lekki, zabawny, komediowy szlif pierwowzoru, co zresztą udało się utrzymać aż do samego końca. Generalnie film ratowały tylko i wyłącznie partie ze starą obsadą, która faktycznie czuła ten kiczowato-przekoloryzowany styl typowy dla MM. Christine Baransky i Julie Walters to duet nie do pokonania. Pełne werwy i przede wszystkim charyzmy. Stellan, Pierce i Colin dalej kompletnie oderwani, ale przy tym mega zabawni. Nawet Cher mi w tym wszystkim za bardzo nie wadziła. Wiadomo, wątek babki naciągany ale dla wokalu bogini popu jestem w stanie wybaczyć wszystko. Stara obsada była na tyle świetna, że nawet brak Streep nie był zbytnio odczuwalny.
Bardzo liczyłem na drugą część, niestety trochę się rozczarowałem. Muzyka Abby wiecznie żywa, niestety sam film niekoniecznie. Co tu dużo mówić, poprzez ograniczenie udziału starej gwardii i postawienie na nowe twarze, Ol Parker dokonał istnej zbrodni na MM2. Młodzi próbowali sprostać, ale zwyczajnie polegli. Mam wrażenie, że kiedy Streep nałożyła swoje limity, Parker poszedł po linii najmniejszego oporu i postanowił uderzyć w dramatyczno-sentymentalne tony co niestety zniszczyło prawdziwy charakter musicalu. Szkoda, bardzo szkoda. Jasne, film był nadal dość fajnym i przyjemnym doświadczeniem, ale niesmak pozostał. Można było to zrobić w znacznie lepszy sposób.
Może według Ciebie w latach 50 inaczej się zachodziło w ciąże. Jednak gdyby z każdym spędziła tydzień czy dwa, to nawet średnio rozgarnięta hipiska nie miała by problemu z określeniem kto był ojcem. Co do filmu trochę głupio by wyglądały razem Cher i Streep, skoro starsza Cher wygląda lekko młodziej. Co do wyboru samej Streep to w ogóle porażka. Przecież jej córka musiała by mieć prawie 50. Dla samej choreografii, muzyki i aktorów jak najbardziej oba filmy warte obejrzenia. I kto się przy musicalach zastanawia nad fabułą.