Ja polecam - co kto lubi. Fakt, że zachowanie głównej bohaterki było poniżej wszelkiej krytyki, ale w chwili, gdy ją poznajemy, kończy odsiadywać wyrok. Nie dziwota, że jej postępowanie jest takie, a nie inne. Przecież nie od dziś wiadomo, że człowiek po wyjściu z więzienia na ogół jest bardziej zdemoralizowany niż był, zanim do niego trafił. Nikki może i była głupia, ale trafiła za kraty niesłusznie. Podobała mi się determinacja, z jaką chciała dowieść swojej niewinności. Bo przecież to nie ona zabiła swojego chłopaka, tylko Simon Worthington - niedoszły teść głównego bohatera. Mnie o wiele bardziej od Nikki wkurzał Simon. Niby szanowany obywatel, który uchodził za wzór cnót wszelakich, a w gruncie rzeczy to zwykły prostak i nuworyszowski cwaniak z koneksjami, który myślał, że mu wszystko wolno - nienawidzę takich typów. Nałożył na twarz maskę, wykreował się na prawego człowieka, niemającego sobie nic do zarzucenia. A za plecami żony i córki robił machlojki i kombinował, jak się dało. Niestety, "biedak" przekonał się, że wszystko jest do czasu - niby zwykły, głupiutki filmik dla nastolatków, a pokazał jedną z najstarszych prawd na świecie. Dzięki determinacji Nikki i pomocy Loudena jego ciemne sprawki wyszły na jaw. Przyjemnie było popatrzeć, jak człowiek, który dorabiał się na krzywdzie innych, dostaje po tyłku.