Kiedy mierna postać złoczyńcy jest jednocześnie najlepiej napisana, to nie jest dobrze -niestety laurka na 100-lecie Disneya trochę jakby nie wyszła. Złoczyńca, który zaczyna jako ledwo moralnie szary, staje się zły, a najgorsza rzecz jaką zrobił to -fanfary proszę- zniszczenie może z pięciu życzeń, wypada dosyć blado na tle innych złoczyńców Disneya (patrz: Skaza, który dosłownie zabił swojego brata, i wiele innych). Jednowymiarowe postacie, których imion przez brak osobowości nie sposób zapamiętać, główna bohaterka, która nie przechodzi żadnej przemiany, wszechmogąca gwiazdka, która w chwilach opresji nie robi nic, i bezsensownie przetłumaczona główna piosenka jako wisienka na tym miernym torcie. No i wycieranie sobie mordy nostalgią, czyli odwołania do pozostałych bajek co chwilę (Zaplątani, Śpiąca Królewna, Piotruś Pan, Bambi i inne) wyraźnie podkreśliły, że film nie posiada własnej osobowości, a jest kopią i miksem wszystkich kultowych bajek jakie powstały wcześniej. Długo by pisać, ale można to podsumować tak: życzę sobie by Disney powrócił do korzeni, i znów przynosił nam wspaniałe, poruszające produkcje oparte na dobrych historiach.
Moim zdaniem, złoczyńca jest tutaj wampirem, który żywi się mocą powierzonych mu życzeń.
Piszesz, zż nic złego nie zrobił, moim zdaniem, zbudował sobie całe społeczeństwo oddanych Mu i bezwolnych poddanych - zauważ, że Magnifiko odebrał swoim poddanym ( dobrowolnie ) ich największe marzenia, pragnienia, pozostawiając ich z obietnicą, że kiedyś je spełni. Nie powiedział jednak, że tak na prawdę spełni tylko wybrane z nich a 90% nie spełni w ogóle, mimo to, Ludzie byli mu ślepo posłuszni, bo pozbawił ich ambicji i wiary w to, że sami mogą dążyć do spełnienia własnych marzeń - jak mówi pierwsza piosenka, zbudował sobie "królestwo bez wad" w którym był największym i jedynym celebrytom.
Dla mnie, przeciętniakiem było "Encanto", "Życzenie" podoba mi się o wiele bardziej, paradoksalnie, bohaterowie są tu ciekawsi, ciekawsza jest animacja i piosenki są bardzo dobre.
Ale mieszkańcy sami oddawali mu te życzenia, co więcej przyjeżdżali do królestwa specjalnie po to. Nie wyglądali na zmuszonych, ani zastraszonych. Musieli się liczyć z tym, że ich życzenie może nie zostać spełnione. Zwłaszcza przy ciągłym napływie nowych ludzi do królestwa.
Oddawali ale liczyli na to, że kiedyś je spełni a kiedy okazało się, że Król nie ma zamiaru tego zrobić to główna bohaterka chciała, żeby im te życzenia zwrócił. Moja teoria jest w ogóle taka, że król czerpał swoją magiczną moc właśnie z tych życzeń i o ile na początku nie był zły i wierzył w to, co robi to tas moc Go zdeprawowała.
Nie sądzę aby była zapomniana. Moja córka jest zachwycona, 2 razy obejrzała w ciągu 2 dni. A i dorosłym się bardzo podobała. Udany film. Proszę pamiętać, że Disney tworzy dla dzieci to im mają się ich filmy podobać.
Ja trochę nie rozumiem postępowania króla. Dlaczego odmówił spełnienia życzenia dziadka? Jaki był tego powód, bo nie rozumiem? Tylko dlatego, że Asha ośmieliła się o to poprosić? I jakieś jego ściemnianie, jakie to jego życzenie jest groźne, choć wcale nie było. Potem - po co zajrzał do zakazanej księgi? Tego też nie rozumiem, jaki właściwie był tego cel. Już i tak był najpotężniejszym władcą, więc po co? No a co do poddanych - wiedzieli, że król spełnia tylko jedno marzenie w miesiącu. "Nie powiedział jednak, że tak na prawdę spełni tylko wybrane z nich a 90% nie spełni w ogóle" - powiedział, było jasno powiedziane, ile życzeń spełni w ciągu roku. Chyba 12? Zakładając, że mieszkańców było kilkaset lub kilka tysięcy, wiadomo, że nie spełni marzenia każdego. Wystarczy żeby taki mieszkaniec miał odrobinę rozumu i umiał dodawać :) Tak więc Asha rozpętała wielką aferę o nic, ratując świat, który nie wymagał ratowania, odbierając królowi marzenia, które ludzie dali mu dobrowolnie. Natomiast król przechodzi niezrozumiałą dla mnie przemianę i podejmuje niezrozumiałe dla mnie decyzje. Film podobał mi się przez pierwszą połowę, ale w drugiej połowie ilość nielogicznych zachowań zdecydowanie zmieniła to wrażenie na minus.